Angem
Dołączył: 11 Maj 2011
Posty: 21
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Tczew
|
Wysłany: Wto 14:26, 17 Maj 2011 Temat postu: Świadectwo wysłuchanej modlitwy o pracę |
|
|
Jak Dobrego mamy Boga! Kocha wszystkich ludzi, wszystkich ze sobą pojednał przez śmierć i zmartwychwstanie naszego Pana Jezusa! Nawet, jeśli oni jeszcze o tym nie wiedzą, On już teraz ich kocha i przyciąga do siebie. O tym mówi to świadectwo, które jest bardzo świeże, bo wydarzyło się w ostatnim tygodniu. Dotyczy ono mojego wujka, który nie przyjął jeszcze Jezusa jako swego Pana. Około 2 lat temu, wujek stracił pracę w jednej z największych fabryk w mieście, w której pracował przez całe swoje dotychczasowe życie. Pracę stracił w wyniku zwolnień grupowych. Jakoś tak się wszystko niefortunnie ułożyło, że chociaż jego koledzy wkrótce zostali przyjęci na dawne stanowiska, to jego to ominęło. Przed odejściem zrobił sobie wroga z jednego z kierowników: podkopał jego kompetencje i uczciwość na forum publicznym. No cóż.. Jak się można było spodziewać, od tej pory wszelkie próby powrotu do starej pracy kończyły się fiaskiem. Niestety wujek nie umiał sobie znaleźć nowej pracy. Bał się. Ma już swoje lata i nie miał nigdy wcześniej doświadczenia z sytuacją bezrobocia, z koniecznością starania się o nową pracę. Wszystko wydawało mu się przerażające. Bardzo łatwo się zniechęcał. Wierzył na słowo swoim kolegom, gdy oczerniali w jego oczach kolejne fabryki, jak tam rzekomo ciężko, jakie niskie wynagrodzenie, że lepiej brać kuroniówkę. Koledzy oczywiście mówili mu to wszystko, by o jednego było mniej do konkurencji – sami załatwiali sobie pracę, a wujek został na przysłowiowym lodzie. W dodatku nie chciał słuchać rad rodziny. Wysyłałam mu cv, gdziekolwiek się dało i modliłam się o pracę dla niego, ale co z tego, skoro, gdy potencjalni pracodawcy do niego dzwonili i umawiali go na rozmowy kwalifikacyjne, to on potrafił sobie nie pójść na umówione spotkanie. Przez trzy miesiące pracował w innej fabryce, ale wylali go, bo po pijanemu wdał się w bójkę i wskutek obrażeń musiał iść na miesięczne zwolnienie. Ponieważ pracował tak krótko, nie miał już prawa do kuroniówki i naprawdę bieda zajrzała w oczy jemu i jego rodzinie. Zamknął sobie drogę do wszystkich fabryk w okolicy. Oczywiście swoim zachowaniem wzbudził gniew całej rodziny, łącznie ze mną. W końcu stwierdziliśmy, że wujkowi nie da się pomóc, bo on sam tego nie chce. Nadal się jednak modliłam, zwłaszcza żeby Bóg zrobił coś w sprawie tego kierownika ze starej pracy, żeby on ustąpił, żeby jego serce zmiękło… cokolwiek, byleby wujek mógł tam znowu pracować, bo w tamtej pracy nigdy się nie obijał i dobrze pracował. Jednak moje modlitwy zdawały się trafiać w próżnię… Wiecie… ja wujka po prostu nigdy nie lubiłam. Owszem, martwiłam się o niego i jego rodzinę, ale go nie lubiłam. W końcu Bóg zaczął zmieniać mój stosunek do niego. Kiedyś, gdy byłam szczególnie na niego poirytowana, Duch powiedział mi, że On go bardzo lubi, bo wujek … UWAGA! … fajnie tańczy… Może to się wydawać banalne i niepodobne do Boga, ale tak właśnie było i, co więcej, te Słowa Rhema sprawiły cud. We mnie coś pękło, poczułam jakąś lekkość w moim stosunku do wujka. Wiecie, on naprawdę fajnie tańczy . W zasadzie to nie wiadomo co to za taniec, bo przypomina karate i przysiady w jednym, jedno jest pewne – jak wujek zaczyna tańczyć, to wszyscy boki zrywają ze śmiechu, a on niczym niezrażony zawsze jest z siebie zadowolony . Od tamtej pory już nie chciałam brać udziału w dyskusji w gronie rodziny na temat jego wad, jego nieodpowiedzialności, niewdzięczności itp. Zaczynałam go bronić, usprawiedliwiać jego czyny, ale nie dlatego, że czułam się przymuszona. Takie reakcje pojawiały się spontanicznie. Potem wujek zrobił dla nas ławeczkę, okazało się, że ma ogromny talent do takiego majsterkowania. To mnie jeszcze lepiej do niego nastawiło. Któregoś wieczora, niespełna 2 tygodnie temu, poczułam zniecierpliwienie tym, że sprawa pracy wujka jeszcze nie jest załatwiona. Poprosiłam Boga o rozwiązanie, ale w zupełnie inny sposób, niż robiłam to do tej pory. Zaczęłam się naprawdę ‘wstawiać’, usprawiedliwiałam go przed Bogiem, mówiłam Mu, że wujek się boi i ja potrafię sobie to wyobrazić, że jest niepewny siebie, bo zwolnili go za nic, dostał tyle razy odmowę i się zniechęcił. Modliłam się z serca. Dokładnie po trzech dniach od tej modlitwy wujek został przywrócony do pracy w swojej starej fabryce, na swoim dawnym stanowisku! Alleluja!! Okazało się, że oni od dwóch miesięcy szukali kogoś na to stanowisko, bo nikt sobie nie mógł poradzić i praca leżała niewykonana, tak że wujek od razu musi przez miesiąc nadgodziny robić! A przywrócił go do pracy ten kierownik, który wcześniej tak blokował mu drogę . Bóg Jest Wielki!!! Miał pracę dla niego już dawno, ale musiał przez dwa miesiące zmieniać serce wystawiennika, żeby człowiek, któremu jeszcze Pan nie świeci, mógł uzyskać błogosławieństwo! Jezus nie przyszedł na świat, żeby świat osądzić, ale żeby zbawić. Tak samo my nie jesteśmy tutaj po to, by osądzać, ale żeby przybliżać ludzi do Boga! Nasza miłość… Inaczej – Jego miłość w nas, może przyciągać ludzi do Niego. Tego dnia, gdy się dowiedziałam o tym, że wujek dostał pracę, tańczyłam, cieszyłam się, czułam się jakbym to był prezent dla mnie, tak samo jak dla wujka. Gdy zadzwoniliśmy do niego, był akurat na działce: mówił, że tak się cieszy, że włącza sobie zaraz muzykę i będzie tańczył!!! Hahahaha!! I Bóg miał swoją nagrodę!
Post został pochwalony 0 razy
|
|